[cut]
Mówią mi Kation, rocznik 84
71 to miasto, Huby miejsce afery
80 kilo martwego hip-hopu
Lecz zawsze byłem sobą, nie statystyką OBOPu
Ponad dekadę w rapie, a Ty mnie pewnie nie znasz
I nic dziwnego, mój zasięg to półtora osiedla
Czy to przez moje skillsy? Odpowiedz sam sobie
Lecz pozwólcie, niech Wam opowiem, i dam głowę, że
Ta muzyka bez targetu, bez rotacji, bez sponsorów
Bez wazeliniarstwa, kalkulacji, jest z wyboru
Nie jest jej dużo, ale jest od serca
Jest częścią mnie, więc to staranna kolekcja
Bo staram się od dziecka, podłóg mnie to waga ciężka
Wciąż odmawiam by przestać, od sportu do kalectwa
Nic z tego nie mam, prócz niespełnionych marzeń
Kilku siniaków, snów, co nie chcą być mirażem
Chcą byśmy byli razem, odkryli z pod masek twarze
Pozbyli się tych obrażeń, chyba, że nie tym razem
Wciąż nie tym razem, kto by się nie spodziewał?
Okupuję podziemię, Obym się nie pogrzebał
Ugh! Czego szukamy? Kto tak naprawdę wie to?
Bo gdy już to mamy, to tak naprawdę nie to
Skąd my się znamy? Poznaję to spojrzenie
(Jesteś obłąkany! Nosze soczewki, zjebie!)
Pięć lat w stolicy, dziś wracam na rejony
Choć nie zapalałem zniczy ubyło mi znajomych
Co jest? To nic takiego, to tylko życie
Jedni wybierają pracę, inni wybierają picie
Inni wybierają przypał i zazwyczaj kończą w kiciach
Jedni nic nie mają z życia, drudzy non-stop na vipa
Nie przejmuj się, i tak zapłacisz za błędy
Jak nie swoje – to innych, i nie pytaj którędy
do wyjścia; słyszysz strzały gdy chwytasz za klamki
Rzeczywistość musi boleć, ale może już starczy? (co?)
Jak długo jeszcze chcesz brać to na barki?
I tak stracisz kontrolę, jak Ian Curtis.
Jakie to uczucie, gdy zawodzi człowiek dobrze wiesz!
Boisz się snów, nie zmrużysz powiek, bo nie chcesz
Wracać do tego co było, rozważać co to jest miłość
odwaga, przyjaźń i litość, hah! serca dzikość
Zbyt często nasza droga to pasmo rozczarowań
A bliskich, za życia, nie jest tak łatwo pochować, nam
Ciężko lekko żyć, choć powinno być „trudno”
Że też chce nam się tu być, sprawdzać co będzie jutro.
(Czyż to nie bohaterskie? Maszerować tak równo…)