[Verse 1 – Sensay]
Znam te wizje ze snów, lawina czarnych myśli jest
Coraz bliżej kres już, zaczynam tracić zmysły
Sam nie wiem, gdzie kroki próbują ponieść mnie
Chciałem w mroki płomień nieść/
Płonie gniew i płonie krew
Boję się, że gonię cień [boję się, że gonię cię]
Ponownie w matni jestem, czy sił starczy jeszcze?
Mieć w garści obsesje, chcę tanczyć i wrzeszczeć
Tak trudno je okiełznać jest – od zła nie ucieknę
Czuję jak wypełza przez te otchłanie we mnie
Głos, co kusi ciągle “musi odejść dama kier”
Odkąd z mocą wrócił obłęd, mówi do mnie “zadaj śmierć!” [zadaj śmierć!]
Ukradkiem patrzę na jej talię ….kart/
Będzie miała marne szanse jeśli wpadnę w szał
Mrok ze światłem gra o stawkę, nagle gaśnie blask
Patrzę na szklaną taflę, nie liczę na azyl
Widzę nieznaną twarz w niej, wracają z krzykiem frazy:
[Bridge]
Wczorajszego jutra ciemność
Kuglarz chce wzrokiem dosięgnąć
Dwa światy łącząc pieśnią
Ogniu, krocz ze mną!
[Verse 2 – cution]
Powietrze jest jeszcze jeszcze cięższe
Głos szepcze: nie szczędź nieszczęść…
Pajęczyną pęknięć krzywi się z bólem lustro
Te panie zginą pewnie zanim nastanie jutro
Wyrzucam krzywdy na brzeg jak Black Lake Laurę Palmer
Wędrówka winnych prawdę, traktem poprzez zbrodnie
Przez nokturnalne żądze, w ich monstrualnej formie
Tam w środku znam je dobrze – ten potwór pragnie morderstw!
Ciała owija w folię, wchodzę im pod paznokcie
Niech nurt me imie porwie – mów mi Robert /spoiler!/
Ty ogniu krocz obok mnie, w krąg zdradliwych cieni
Wiedz, że odtąd nie spocznę nim nie dotrę do tajemnicy
Ktorę kryją się w ciemnościach – są zmiennokształtne!
Pozwól mi tu zostać – widzę piękno w gwałcie!
Gdy blędną martwe i milkną raz na zawsze
Nikną ich szanse, gdy słyszą treść tych zaklęć:
[Bridge]