[Verse 1]
Nikt nie zna przyczyn powstania tej iskry, która
By utrzymać się przy życiu zmuszona jest niszczyć
Najpierw zasłony, ciężkie kotary upadły
Pozwoliło to odsłonić na moment promień prawdy
Łakomie płomień tańczy, ma ponieść w ogień fanty
Na to nie ma już szans, by wyjść cało z tej walki!
Wreszcie coś widać przez te cholerne okna
Dym gryzł już w gardło, on postanowił zostać
Spokojnie się przyglądać, jak topią się ramki
Kurczą się firanki i czerwienią się klamki
Ściany wypełnia żar, eter przeszywają trzaski
Ten domek z kart przeszywają ciarki
Strop jęczy – już wie, że padnie łupem
Strop klęczy i runie zaraz z hukiem
Ogień bierze wszystko, tylko nie jeńców
Za późno bo wyjść stąd, dołącz do potępieńców.
[Bridge]
Czerwień zostawia czerń i popiół
Spalona ziemia, nie wyda owoców.
[Verse 2]
I patrz uważnie, jak płomień pożera Twój świat
A gorąc zdziera kolejne warstwy naskórka
To Twój dom? Tak? Jesteś pewien?
To Twoje wspomnienia? Nie chcesz wiedzieć.
I mówisz sobie: ja nie jestem tym gościem
I mówisz tak nawet gdy jesteś tym gościem
Tak będzie prościej, serio tak myślisz?
Będzie wygodniej, gdy sam siebie zmyślisz?